środa, 28 października 2015

Z powrotem w Istambule

Znowu będzie o Turkach. Tym razem o tureckich liniach lotniczych, notabene najlepszych europejskich liniach, bo przecież 3% powierzchni w Europie.  

Turkish Airlines dziś przegiął. Na locie domestic trwającym około 55 minut leciał B777 na ponad 300 miejsc, a na pokładzie zaserwowano posiłek składający się z kanapki, lecza z fasoli i deseru! Posiłek ten zresztą dostarczył nam rozrywki, bo pasażerowie byli mniej więcej w połowie jedzenia, kiedy ogłoszono podchodzenie do lądowania, więc napoje dla niektórych były rozlewane przy już całkiem solidnym nachyleniu...
Wnioski z tego dwa:
- już wiemy, czemu Turkish jest najlepszą linią w Europie,
- pozdrawiamy rodzimy LOT, który na trwającym 2 i pół godziny locie WAW-IST serwuje małe prince polo
Na lotnisko dojechałyśmy pociągiem, który oczywiście się nie spóźnił, mimo że to była zwykła osobówka, a tory w kilku miejscach remontowane... Jako osoba skażona pekapem czuję się w obowiązku ten fakt odnotować.
Dzień miałyśmy podzielony ma pół, więc po południu poszłyśmy na Wielki Bazar, największą tego typu przestrzeń w Europie, a może i na świecie. Może i dobrze, że poszłyśmy tak późno, bo gdybyśmy dały się namówić na próbowanie na każdym stoisku lokum, pewnie nie dałybyśmy rady dowlec się do hotelu. Ledwo co uszłyśmy z tej plątaniny wąskich handlowych uliczek, która sama w sobie jest czymś na kształt oddzielnego miasta. Tutaj też zetknęłyśmy się z tradycyjną formą obsługi klienta (obowiązkowo trzeba podać herbatę!), jak też przekonałyśmy się, że przed nami było tu już dużo Polaków - ścigało nas wiele polskich przywitań, ale palma pierwszeństwa wędruje jednogłośnie do "jak się masz pani Marysiu?!".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz