To już przedostatni dzień w Turcji. Powoli żegnamy się ze Stambułem, który chyba to wyczuwa, bo aura do złudzenia zaczęła przypominać tą polską
Przy kilkunastu stopniach i porywistym wietrze nagle pałac Topkapi odzyskał pełne wymiary z przewodnika i faktycznie idąc brzegiem Bosforu miałyśmy wrażenie, że obchodzimy 70 ha.
Przedtem jednak był most Galata i wieża Galata ze świetną panoramą Stambułu. Na most zresztą do połowy drogi zostałyśmy podprowadzone, a jakże, bo po spytaniu na recepcji o drogę nagle dostałyśmy przewodnika, który zjawił się nie wiadomo skąd...
Przy kilkunastu stopniach i porywistym wietrze nagle pałac Topkapi odzyskał pełne wymiary z przewodnika i faktycznie idąc brzegiem Bosforu miałyśmy wrażenie, że obchodzimy 70 ha.
Przedtem jednak był most Galata i wieża Galata ze świetną panoramą Stambułu. Na most zresztą do połowy drogi zostałyśmy podprowadzone, a jakże, bo po spytaniu na recepcji o drogę nagle dostałyśmy przewodnika, który zjawił się nie wiadomo skąd...
Stambuł z Wieży Galata |
Most Galata charakteryzuje się dwoma poziomami oraz niezliczoną ilością ...wędkarzy. Właśnie tak - w Polsce jedzie się gdzieś w ustronne miejsce, natomiast w Stambule zarzuca się wędkę w samym środku miasta i wyciąga ryby jedną za drugą (widziałyśmy: biorą; rekordzista przy nas wyciągał trzy na raz...). I wszystko się świetnie komponuje i wiąże: rząd wędkarzy stojący na moście, pajęczyna żyłek zwieszająca się do wody, restauracje na dolnym poziomie mostu sprzedające świeżo uwędzone makrele w bułce (pewnie od panów stojących nad nimi) i na koniec wszechobecne w całym mieście koty, które zapewne są beneficjentami całej tej sytuacji
![]() |
Balik ekmek salat :) |
Potem jeszcze tylko zakupy na Bazarze Korzennym zwanym też Egipskim, który w obawie bankructwa musiałyśmy szybko opuścić, i po okrążeniu najbardziej znanej części miasta wróciłyśmy do siebie.
"Do siebie", bo mamy już swoją prywatną część Stambułu... Mamy hotel, do którego wróciłyśmy, który z tego powodu obdarował nas bransoletkami z okiem proroka oraz zniżką, co ucieszyło nas bardziej od oka. Mamy na ulicy obok lokal serwujący bozę (napój ze sfermentowanego prosa z cynamonem i prażoną ciecierzycą - smakuje to sto razy lepiej niż brzmi), gdzie pewnego dnia zawitał sam Ataturk, o czym przypomina gablota z TĄ szklanką. Mamy w końcu za rogiem zaprzyjaźnioną jadłodajnię, której obsługa cieszy się do nas (albo z nas) za każdym razem i macha ręką na pożegnanie...
Istna sielanka.
Jedyne, co możemy Stambułowi zarzucić, to że pytanie, czy jesteśmy z Rosji zaczęło nużyć po dziesiątym razie
Z drugiej jednak strony zawsze możemy liczyć na " Peru?", "Argentyna?" i absolutny hit: "Korea?"...
Z drugiej jednak strony zawsze możemy liczyć na " Peru?", "Argentyna?" i absolutny hit: "Korea?"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz