W każdej wyprawie przychodzi taki dzień, że się bierze gotową wycieczkę. Ten dzień dopadł nas dzisiaj. Głównie z powodu Wąwozu Ihlara, do którego ponoć publicznym transportem dojechać się nie da. Tak twierdzą internety i lokalasi, a że chciałyśmy koniecznie tam dotrzeć, pojechałyśmy więc.
Najpierw było podziemne miasto Derinkuyu, sięgające ponad 50 met
Wąwóz Ihlara generalnie nas rozczarował. I tu właśnie wyszła wada wycieczek. Nie starczyło czasu na najbardziej atrakcyjne zejście 360 stopniami w dół, mieliśmy tylko krótki spacer połączony ze zwiedzaniem Monastyru Selime, monumentalnej świątyni wykutej w skałach. Z góry dopiero było widać, że Ihlara mogłaby nas zachwycić, gdyby tylko jej dać szansę. Cóż, pójdzie kiedyś do poprawki, tak samo jak lot balonem☺
Monastyr Selime |
Po dzisiejszym dniu zaczynam się zastanawiać, czy w Azji wprowadzono jakiś dresscode dla turystów. Dwie Chinki z naszej wycieczki, matka z córką, zaprezentowały kreacje raczej nadające się n na kawę w Starbucksie w środku Pekinu - obie w spódnicach oczywiście. Ale one przyjemniej miały trzewiki, czego nie można powiedzieć o Yen, Wietnamce, którą spotkałyśmy wczoraj między doliną Różową a Czerwoną, samą, w spódnicy, balerinach i pożywiającą się chipsami😀 Cóż, może czasem przesadzamy z ekwipunkiem??? Yen dołączyła do nas w drodze do Goreme i była wyjątkowo zadowolona z wycieczki😊
Jutro kończymy z burżujstwem i idziemy w kolejne doliny na nogach...😉
![]() |
Wąwóz Ihlara z Monastyru Selime |
![]() |
Monastyr Selime |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz