sobota, 22 listopada 2014

Angkoru dzień drugi...

Dzisiaj byłyśmy na tak zwanym big circle, czyli objechaliśmy świątynie bardziej oddalone od Siem Reap.... Przyjechał po nas inny tuk-tukarz, widocznie wczorajszemu nie chciało się z nami jeździć... Za dużo czasu najwyraźniej spędzałyśmy w każdej ze świątyń...
Dzisiaj zdziwiły nas całkiem inne kolory kamienia, takie ceglaste i bardzo porowate... Na jednej z wież odbywało się plewienie chwastów... Panowie trzymający sie jedną ręką liny i chodzący po prawie pionowej ścianie na bosaka drugą ręką bardzo sprawnie pozbywali sie chwastów porastających świątynię za pomocą sekatora:)

Potem była świątynia-labirynt, gdzie skorumpowałyśmy władzę (pan policjant pilnujący jej najpierw pokazał nam najciekawsze miejsca a potem zasugerował niewielkie wsparcie finansowe :)), była świątynia na wodzie, do której szło się po ogromnej grobli, była kolejna świątynia z olbrzymim drzewem rosnącym na bramie...

Każda z nich jest całkiem inna i na swój spsób niesamowita, widać, że kolejni władcy chcieli sie odróżnić od poprzedników...

Dzisiaj upał dopiekł nam dużo mniej, ale też krócej byłyśmy w dżungli. Tuk-tukarz był miły, pomocny, mówił mało i nie próbował na każdym kroku wysępić pieniędzy, dlatego też dostał 5 dolarów napiwku, aż mu szczęka opadła...:) Pewnie dalej się zastanawia, za co..

Małpy się nie pokazały, więc po opuszczeniu Kambodży wynik brzmi: jedna mała i bardzo złośliwa kambodżańska małpa:Polska -1:0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz