Dzisiaj byłyśmy na pierwszej i prawdopodobnie ostatniej zorganizowanej wycieczce w Chinach....
Z racji małej ilości czasu, a dużej ilości rzeczy do ogarnięcia postanowiłyśmy kupić wycieczkę w naszym hotelu na jeden z odcinków Wielkiego Muru. Zdecydowałyśmy się na Mutianyu, bo nieźle zachowany, a w dodatku chciałyśmy uniknąć autostrady w Badaling, który jest najpopularniejszym odcinkiem Muru.
Czemu to była ostatnia wycieczka zorganizowana? Ano dlatego, że na murze czasu było około półtorej godziny, a można by było tam spędzić dzień. Przewodnik kilka razy podkreślał, jak istotne jest, żebyśmy byli z powrotem punktualnie, a my cały czas się zastanawiałyśmy, czemu nam się tak śpieszy.
Po obiedzie przestałyśmy się dziwić. Okazało się, że musieliśmy zdążyć do ...sklepu. A raczej sklepów. Z jadeitem, z herbatą, z jedwabiem... Sklepów z cenami tak wysokimi, że obrażają sklepy z wysokimi cenami dla turystów. Zakupy robili praktycznie tylko Szwedzi, dla których pewnie było tanio, a umęczona reszta snuła się po kątach czekając, aż będzie można opuścić kolejny przybytek.
Podejrzewałyśmy, że nie starczy nam czasu, żeby podczas tej podróży na wrócić na Mur, więc tym bardziej żałowałyśmy naszej decyzji. Bo mur....
... Są takie miejsca, które się zna z tysiąca zdjęć, a które na miejscu rozczarowują. Wielki Mur taki nie jest :) Ciągnie się po horyzont, nie widać końca ani początku, jest dobrze zachowany i generalnie.... jest DUŻY. Naprawdę. Idziemy najdalej jak się da pójść, żeby zdążyć z powrotem na czas, robimy mnóstwo zdjęć i nie chcąc wracać, wracamy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz