Od czego by tu zacząć....
Dźwigi. Koparki. Metalowe pręty. Walce. Ciężarówki. Wiercenie. Młotkowanie. Spawanie. Beton. Asfalt. Stal. Tysiąc innych materiałów i czynności budowlanych, których nazwać nie potrafię i nie chcę. I kurz. Wszechobecny kurz unoszący się nad tym gigantycznym placem budowy, którym jest Sihanoukville.
Chińczycy!!! Morze Chińczyków, którzy w zasadzie budują tam miasto prawie od nowa. Myślę, że na dziesięć budynków dziewięć jest w budowie 😂
Ciężko oprzeć się wrażeniu, że Kambodżanie zostali zepchnięci gdzieś na margines, bo trudno ich wypatrzeć w chińskim tłumie. Chińczycy nawet nie próbują udawać chęci asymilacji i w sklepach są napisy tylko po chińsku. Nam, wiadomo,brakuje angielskich, ale tych kambodżańskich też nie ma.
Zastanawiamy się intensywnie, jak do tego doszło,ktoś przecież na to musiał pozwolić. Nie jest przecież tak, że sobie nagle stwierdzili, że przyjadą i wybudują miasto akurat na tym a nie innym kambodżańskim skrawku ziemi. Podejrzewany pieniądze, za takimi rzeczami niestety zazwyczaj stoją pieniądze.
A poza tym wszystkim Sihanoukville ma... Śnieżnobiały piasek, plaże zacienione palmami, super czystą wodę i kilka rajskich wysepek. Na razie w mieście i przy plażach stoją niskie bungalowy, ale za parę lat wszystko pewnie przesłonią gigantyczne hotele... Jakoś przygnębiające to wszystko 🙁
Uciekamy do Kampotu.
piątek, 30 listopada 2018
Chiński plac budowy czyli Sihanoukville...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz