garść refleksji z wczoraj...
Próba kupna biletu na angielskojęzycznej wersji chińskiej podstrony air china mogła byc skazana na niepowodzenie.
Nie ma polskiej podstrony.
Jest dużo innych dla różnych krajów, ale ceny są dużo wyższe, poza tym nie chcemy płacić w rublach:P
Porada na przyszłość: nigdy nie ufaj psu z pomarańczowymi brwiami.
czwartek, 21 marca 2013
środa, 20 marca 2013
przygody z chińskimi stronami c.d.
Odbiłam się dziś jak piłeczka ping-pongowa od strony szacownych lini lotniczych air china... Stronka jak najbardziej po angielskiemu, przyjazna i zachęcająca do różnorakich działań... Zalogowałam się, zabukowałam, podałam wszelkie wymagane dane, gdy wtem! Plötzlich kommen die Germanen... Ostatni krok czyli płatności objawił przede mną listę chińskich (i tylko chińskich) banków, czyli zabawa się skończyła... :(
Jestem teraz dumnym posiadaczem konta na air china z szumnie wyglądającym FFP levelem określonym w krzakach jako: 无. Musi być to zapewne jakiś wi-aj-pi level, bo przecież zrobiłam aż jedną rezerwację, która w dodatku już jest cancelled z powodu braku płatności... Czad.
Zaczyna mnie to drażnić, a przecie jeszcze nawet noga nasza w państwie środka postanąć nie zdążyła... Pffff...
poniedziałek, 18 marca 2013
stoi na stacji (nieosiągalna) lokomotywa...
Czytam dziś, że chińskie koleje w 2011 roku w końcu umożliwiły sprzedaż biletów przez neta... Może by tak część biletów zarezerwować jeszcze z kraju? ... W sumie to trochę szkoda, że strona tylko po chińsku i że ponoć akceptują tylko chińskie karty płatnicze...:P
A tu człowiek chciał w końcu pełną garścią czerpać korzyści z nie-bycia-stendbajem (po raz pierwszy!!!) na wakacjach, chciał kupić na ten przykład do Xi'An bilety (bo przecież można zaplanować termin wyjazdu!), świetlana przyszłość jawiła się na horyzoncie, dopóki strona się nie wczytała i w całej swej okazałości zaczęły jawić się krzaczki... Jako wyjątkową złośliwość odbieram fakt, że w dwóch miejscach na żółto mruga napis "new" zapisany regularnymi łacińskimi literami. Jakimś cudem trzyliterowemu słowu udaje się przekazać bezczelny komunikat: "z tych nowych rzeczy, co tu ostatnio wrzuciliśmy również nie skorzystasz, bo przecież nie masz pojęcia, co tu jest napisane" :)
Pierwszy taki nieśmiały znak, że z porozumieniem mogą być problemy, skoro tam niedużo mówić angielski, a my nie mówić chiński w ogóle :)
niedziela, 17 marca 2013
...widać musiało do tego dojść, skoro doszło...
A miało być tak pięknie.... Tajlandia miała być, z którą od paru lat wybitnie mi nie po drodze... Kambodża miała być, na doczepkę... Ale los Emirates chciał widać inaczej, rzucił zaporową ceną, no i masz... Jedziemy do Chin zatem; wygląda na to, że to one bardziej wybrały nas, a nie na odwrót:)
Tak więc - miało być pięknie, to będzie pięknie, tylko gdzie indziej:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)